Popędzona przez pewną Kasię;) smskiem "co taka cisza na blogu?"
poczułam potrzebę poprawy:)
Miało być szyciowo, jest szyciowo.
Ale najpierw podzielę się z Wami moim dzisiejszym snem. Nie obudził mnie własny krzyk, czy płacz, ale wypowiedziane na głos słowa: "to są jaja jakieś". Śniło mi się, że wszyscy zaczęli odsyłać moje twory, bo im się opatrzyły:) Wszyscy z przełomu kilku lat. Wyobrażacie sobie?! Dom zapełniał się w oka mgnieniu, listonosz krzyczał ze schodów zbiegając po kolejne paczki, że mnie nienawidzi i zażyczył sobie podpisania umowy o dzieło i ruskich pierogów.
Obudziłam się w środku nocy, zaświeciłam lampkę i rozejrzałam się po pokoju. Gdy dotarło do mnie, że to był tylko sen, dostałam ataku śmiechu:) Z ponownego zaśnięcia nici. I może jestem dziś nieco niewyspana, ale wciąż się uśmiecham i powtarzam sobie w myśli, że nie wszystkie sny się spełniają:)
A teraz zdjęcia!
Lawendą pachnące myszki
Króliczki imienne
I ślimaków kilka
Ostatnio dopisuje mi szczęście:) Wygrałam stosik książek w kilku konkursach. W części nawet nie pamiętałam, że brałam udział. Jedynie "Lunch w Paryżu" jest od Przyjaciółki, która świetnie zna moje gusta kulinarne i wie, że Paryż jest moim marzeniem!
Jakie fantastyczne wieczory przed mną!
Listonosz od prawie dwóch tygodni przychodzi do mnie codziennie i o dziwo, nie życzy sobie ani umowy, ani ruskich pierogów:)
Słonecznego weekendu Wam życzę:)