Dawno mnie tu nie było.
Zaparzyłam sobie kawę (kiedy ostatni raz piłam w spokoju kawę?) i słucham szlagierów wygrywanych na akordeonie-dziś wesele na osiedlu. Piję kawę i podśpiewuję "Pukam, pukam w okieneczko...". Pędzel na mnie krzywo patrzy, ale póki nie prycha, nie mam zamiaru się tym przejmować.
Utknęłam w zamówieniach na placu budowy. Mam już wreszcie ukochane, wymarzone nowe okna i nie mogę się na nie napatrzyć:) Kto by pomyślał, że kawałki szkła osadzone w plastikowych ramach potrafią tak uszczęśliwić istotę ludzką?!
Niewiele mogę Wam dziś pokazać, bo wiele tworów jest w powijakach. Szykuję dwie paczuszki wielorakie do dwóch warszawskich galerii. Pudła stoją prawie puste, na każdym karteczka z listą do zapakowania. Mam nadzieję, że dziś i jutro uda mi się sporą część odfajkować.
Aniołki weselne. Miały być z dodatkiem motywu krówki i pieska.
I jeszcze dwie pary niemal bliźniacze.
Dwa aniołki z kotem (będzie więcej)
W zeszłym tygodniu brałam udział w kiermaszu kulinarnym. A właściwie jedynie moje wypieki, bo je tylko zaniosłam, a sama wróciłam ze smutkiem do domu, by pogrążyć się w okiennym gruzie. Pieczone w ekstremalnych warunkach, chleby wyrabiane w miednicy na podłodze w pokoju, ciastka wałkowane w pozbawionej wszystkiego kuchni. Kuchnia ekstremalna:)
Wczoraj miałam cudownych gości - wpadła do mnie
Sylwia z mężem. Drobna śliczna radosna istotka. Wnieśli powiew wiosny do mojej lakierni (lakierowałam anioły). Przywiozła mi ślicznego filcowego kwiatuszka z ptaszkiem. Dziękuję Kochana i zapraszam ponownie!
I jeszcze kilka zdjęć z placu budowy. Pędzel pokochał okna od pierwszego wejrzenia - moja krew! - i spędził na nich noc.
Tu w oczekiwaniu na jedzonko.
I jeszcze wielka ziejąca pustką dziura.
Oknami w pełnej krasie pochwalę się, jak już będą firaneczki. Kiedy? - pojęcia nie mam.
Dziękuję Kochane za odwiedziny i miłego weekendu Wam życzę:)
Buziaki nadziewane słońcem***
Ps. Znowu coś namieszali w blogspocie. Czy oni nie mogą siedzieć spokojnie?