poniedziałek, 20 września 2010

Nutka folkloru i pierwsze spękania

Totalny niedoczas mnie dopadł. Praca, dom i ta cudowna jesień. 
Praca-nie muszę Wam tłumaczyć, sami wiecie.
Dom-oprócz tego, co codzienne, to w tym tygodniu czeka mnie wymiana okien. A że mieszkanko malutkie, a pod oknami takie cudowne wnęki są do upychania, więc wnęki upchane do granic możliwości. Że ja chomik jestem, nie ukrywam przed nikim i przed samą sobą, ale gdy powoli i na raty wyciągam te wszystkie skarby, ogarnia mnie małe przerażonko. Może jakaś terapia? 
Albo wynajęcie magazynu:)
A jesień cudowna, bo takie pyszności niesie! Z powidłami szaleję w tym roku, skrzynka jabłek na balkonie systematycznie przerabiana na sok, z żurawiny będzie pyszna nalewka, grzybów sznury się suszą, podsmażone z cebulką skarby leśne poporcjowane i zamrożone, pęki natki pietruszki wysuszone. I jeszcze tylko papryka czeka.
I tak kuchareczką z ogromną przyjemnością się stałam:)

Rękodzieła też na raty i w różnych stadiach. Jeszcze z dzień, dwa i wrócę do mojego handmade'owego światka.

W międzyczasie zrobiłam kolczyki z folklorystycznym motywem. Dla siebie, bo po pierwsze chciałam takie mieć, po drugie nie są doskonałe. Zostaną więc ze mną.
Pomalowałam swoją pierwszą skrzynkę na wino. Skrzyneczka miała być prościutka, bez udziwnień i postarzona. To była moja pierwsza zabawa w spękania. Jak wyszło? Nie wiem. 
Ale wiem, że to wciąga!
Ja nie powinnam próbować nowych technik, bo z założenia jestem zgubiona:)
 Dziękuję, że zaglądacie mimo mojej nieobecności.
Miłego tygodnia Wam życzę***
Pędzel też:)

niedziela, 12 września 2010

Jarosławska sobota

Nie wiem, o co chodziło z tymi znakami. Może jednak to nie były znaki, bo w Jarosławiu było cudownie!
A może to te Wasze zaklinania? 
Niezłe z Was Czarowniczki Rękodzielniczki)
Dziękuję!
Na początek moje stoisko.
Tu prześwietlone co prawda zdjęcie, ale ma coś w sobie i ja w całej krasie.
Tym razem na jarmarku miałam dwóch pomocników, więc udało mi się zrobić kilka zdjęć cudów z innych stoisk.
Na Rynku królowały anioły, diabły, szczudlarze i sztukmistrze.
A to sobie ja jestem wśród Długonogich.
Na stoisku Ojców Franciszkanów królowała Święta Klara-czyż nie jest boska?!
A tym kolczykom nie mogłam się oprzeć, czyli mój kobiecy zakup.
I jeszcze Jarosław nocą, czyli już spakowana po jarmarku.
Udanego tygodnia Wam życzę moje Kochane:)

piątek, 10 września 2010

Ostatnie podrygi

Macie czasem takie wrażenie, że wszystkie siły sprzysięgły się przeciw Wam?
U mnie zaczęło się w środowy wieczór.
Wypadki chodzą po ludziach, ale czasem mam wrażenie, że po mnie częściej niż po innych człowiekach.
Ostrzyłam nóż i wygląda na to, że ze zbyt wielkim entuzjazmem. Ciachnęłam się w lewy wskazujący. Niby nie za bardzo poważnie, ale dokładnie na zgięciu i przy każdym ruchu rana się otwierała.
Stąd to mac'gyverskie rusztowanie pod bandażem:)
Palec na wyciągu, więc o czwartkowym lepieniu mogłam zapomnieć. A szkoda, bo nauczona ostatnim jarmarkiem, postanowiłam zaszaleć z małymi aniołkami. Znacie mnie-próbowałam, ale jednak co dwie ręce to nie jedna. 
Pozostało mi malowanie już ulepionych aniołów.

A w czwartek co? Jakaś renowacja rur na naszym osiedlu i wodę zakręcili. I gdzie ja, bidulka, miałam płukać pędzle? Na szczęście wieczorkiem woda poleciała z kranów, zarwałam kawałek nocy, ale podgoniłam malowanie.

A dziś co? Cała podłoga założona schnącymi aniołami i mój pierwszy kroczek po wstaniu z łóżka powędrował na te niewinne istoty. I cztery zmiażdżyłam.

A może to znak jakiś? Ciocia często mówiła, że ważne jest odczytywanie znaków. Co prawda zawsze było to w odniesieniu do mężczyzn, ale znaki to znaki.
Może nie powinnam jechać na ten jarmark?
Jutro sprawdzę, dlaczego:)

A oto anioły które udało mi się ulepić, pomalować i nie zmiażdżyć.
I jeszcze kilka serduszek, czyli produktów ubocznych z lepienia. Prościutkie, bo z foremki.
 Zmykam zrobić jeszcze kilka wisiorków i wreszcie skończyć broszki.
Odezwę się w niedzielę po powrocie. Trzymajcie za mnie kciuki!
I zaklinajcie zły los:)

środa, 8 września 2010

Jarmark już w sobotę

Przygotowania do jarmarku w zastraszający tempie:) 
Bo to już w sobotę.
Broszek nadal nie skończyłam, wisiorki ledwie zaczęte, małe aniołki w piekarniku, ale wieszaki - też robione na raty - mogę Wam pokazać. Trzy jedynie, bo tyle miałam na stanie.
Pomalowałam też resztę aniołów. Sznureczki powiązane, aniołki już w pojemnikach gotowe do wyjazdu.
Tym razem zapraszam Was na knedle ze śliwkami-niebo w gębie:)
Przepis TUTAJ

niedziela, 5 września 2010

Więc chodź, pamaluj mój świat

... na - hm...- biało i na niebiesko:)
Białe i niebieskie anioły dziś Wam pokażę. Co nieco ich ostatnio ulepiłam, ale ciężko z czasem było, by je pomalować. W piątek jak zwykle zaszalałam z porządkami w domu i tym sposobem weekend miałam dla siebie. I dla aniołów.
Zdjęcia różne, bo robiłam na bieżąco, a pogoda zmieniała się z minuty na minutę. Można pomyśleć, że marzec mamy, kiedy to jak w garncu.
 Aniołów jest jeszcze więcej, ale nie zdążyłam ich skończyć. 
Na tapecie są też broszki i również nie skończone

Przeżyłam dziś chwile grozy. Gdy minęły dwie godziny, a Pędzel się nie pojawił w pobliżu-a to raczej dziwne, bo zawsze go pełno- zaczęłam przeszukiwanie domu. Nic. Pojawiły się podejrzenia, że spadł z balkonu. Gdy wyszłam na balkon i spoglądałam w dół z nadzieją, że jednak nie zobaczę go dwa piętra niżej, nagle coś zaszeleściło w doniczce z winoroślą. Zobaczcie, gdzie Pędzel znalazł sobie legowisko:)

A tu już ze swoją szczęśliwą panią:) Chyba troszkę obrażony, że go zdemaskowałam.
I zapraszam na KROKIETY

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...