Pojawiam się i znikam:) Czas, czas, czas.
Mam nadzieję, że choć troszkę cieszycie się podczas tych moich powrotów i równie troszkę tęsknicie, gdy mnie nie ma;) A jeśli nie, to skłamcie dla mnie:)
Pomiędzy zamówieniami i pisaniem odważyłam się na remont. Od dawna był konieczny, ale przymykałam oczęta, by o tym nie myśleć. Bo remont to mały kataklizm i wiedzą to wszyscy, którzy przez to przechodzili. Minął ponad tydzień od zakończenia, a jeszcze nie wszystko jest na swoim miejscu. Nie tylko te przedmioty domowe, ale i z przeznaczeniem do piwnicy i na śmietnik. Ale już jestem blisko, a potem przyjdzie czas zapomnienia tych dni, bo z powodu nowej podłogi cieszyłam się już w samym epicentrum kataklizmu:)
Owieczki Wam dziś pokażę. Cieszy mnie ich szycie! Są jakieś takie łobuzerskie:)
W szyciu i sprzątaniu oczywiście pomaga mi Pędzel.
Tylko ta młodzież nie ma dziś tyle siły, co my;)