Jakoś nie udaje mi się ostatnio zwolnić. A domowi brakuje do perfekcyjności. Wszędzie porozkładane wszystko. Na stoliku stoi maszyna do szycia z uwięzionym pod igłą kawałkiem bawełny. Na biurku farby i lakier. Na podłodze obok szlifierki i wiertarki puszka ze szkiełkami i pudełeczko z papierem ściernym. Na balkonie worek z ziemią i czekające na przesadzenie poziomki. A na środku przedpokoju rozłożony na całą długość leży Pędzel z nadzieją, że się o niego potknę i pokiziam ukradkiem.
Uciekłam do kuchni i upiekłam urodzinowy tort czekoladowy dla Syna i wygrillowałam warzywa na sałatkę. Teraz próbuję odnaleźć się w mieszaninie zapachów. Warzywa, oliwa z suszonych pomidorów, czekolada, zapach drewna z wierconych w tabliczkach dziurek i kwitnący czarny bez sączący się przez balkonowe okno. Dobrze, że lakier mam wodny, bezzapachowy, bo chyba bym stąd uciekła:)
Transfery skończyłam wczoraj. Zaraz trafią do pudła, a potem na pocztę.
Aniołeczki
Jeden z tych dwóch czeka na blogu Artyści-Dzieciom
Chętnych z burczącym brzuszkiem zapraszam na podwieczorek na słonecznym balkonie:)
Kto nie dojedzie, przepis na sałatkę z grillowanych warzyw znajdzie TUTAJ.
Dobrego tygodnia Wam życzę Kochani***