Twory z Klimtem w roli głównej to moje ostatnie zamówienie.
Pierwszym wyzwaniem było zdobycie serwetek, ale nie ma jak dobre Dusze Tworzące, które potrafią dzielić się swoimi zasobami. Dziękuję Marlenko!
Wyzwaniem drugim była bejca. Niby nic wielkiego, ale przy moim robieniu wszystkiego w biegu i przy mało rozgarniętym kocie, który w najmniej spodziewanym momencie wyrasta jak spod ziemi, to było coś. A wiadomo, że bejca na skórze to tatuaż jak nic. I tym sposobem przybyło mi kilka nowych pieprzyków:)
Z drugiej strony, czyż pieprzyki nie są słodkie?:)
Trzecim wyzwaniem była miseczka. Pewnie osóbki z decoupage'owym doświadczeniem nie mają z tym najmniejszego problemu, ale ja nieźle się nakombinowałam naklejając serwetkę na owal tak, by nie ingerować zbyt mocno w znane dzieło Gustavo Klimta. Ale jakoś się udało.
Oto Klimt w mojej odsłonie
A to łobuz od bejcowych pieprzyków:) Czyż nie wygląda niewinnie?;)