wtorek, 30 czerwca 2009

Anioły Kochające porządek

Na życzenie przemiłej Pani Bogny powstały anioły sprzątające.
Różne miewam pomysły, ale ten mnie zaskoczył:)
Oto zastęp aniołów z miotłami:
I na koniec mój pierwszy kwiatuszek na dwuletniej lawendzie:)
Nareszcie!

piątek, 26 czerwca 2009

Bracia Królikowscy

Oto bracia Królikowscy. Leon i Maurycy. Przyszli na świat w nocy i od razu pokazali charakterek! Spodobała im się koszulka mojego Syna i nie było mowy o dyskusjach.
Spodenki w kratkę i już!
Więc są:)
Sesja też nie była łatwa. Wiercili się, kładli, spiskowali...
Ale to fajne chłopaki!

środa, 24 czerwca 2009

Masa solna-podstawy i porady

Często dostaję pytania o masę solną, postanowiłam więc zebrać je w jednym miejscu.
Dla wszystkich tych, którzy chcą zaprzyjaźnić się z masą solną, kilka wskazówek:

Na początek przepis na masę solną
1 część soli
1 część mąki
woda
Piszę "część" ponieważ sól i mąkę odmierzamy objętościowo, nie wagowo - czyli np. kubek soli i kubek mąki, a nie pół kilo soli i pół kilo mąki, bo wtedy mąki będzie zdecydowanie za dużo.
Wrzucamy suche produkty do miski i dokładnie je mieszamy. Następnie stopniowo dodajemy wodę wcierając ją łyżką w suche produkty. Gdy składniki ładnie się połączą, wysypujemy trochę mąki na stolnicę i kładziemy masę. Wyrabiamy ją podsypując mąką do momentu, aż masa zlepiona w kulę nie będzie zmieniać kształtu (nie będzie osiadać).
I masa gotowa:)

Suszenie
Piszę "suszenie" a nie "pieczenie", bo masę się suszy. Oczywiście można to robić na świeżym powietrzu, gdy są sprzyjające warunki (ciepły kaloryfer zimą i mocne słońce latem). Jeśli jednak zdecydujemy się na piekarnik, trzeba pamiętać o kilku zasadach:
  • nastawiamy piekarnik na najmniejszy ogień
  • zostawiamy uchylone drzwiczki, by wilgoć mogła swobodnie parować
  • blachę z wyrobami wsuwamy jak najwyżej - to uchroni od przypalenia
  • wyrób jest gotowy, gdy sam odchodzi od blachy - nie próbujmy go odrywać
Malowanie
Do malowania i ozdabiania nadają się farby plakatowe, akwarelowe, akrylowe, ozdobne lakiery do paznokci, brokaty, a nawet cienie do powiek:)

Lakierowanie
Bezbarwne lakiery można kupić w różnej postaci. Ja preferuję lakier w spray'u, gdyż jest najprostszy w użyciu. Trzeba pamiętać jednak, by lakierować z odległości podanej na opakowaniu i lepiej zrobić to kilkakrotnie, niż przesadzić z grubością warstwy, która zamienia się w płynące krople. Lepiej również nie lakierować w przeciągu, bo latające różności łatwo się przyklejają. Ja muszę również uważać na kota, bo zdarzało mi się skrobać z aniołów futerko:)

I jeszcze kilka wskazówek:
  • najlepiej lepić bezpośrednio na blasze, na której zamierzamy suszyć - to uchroni nasze wyroby przed deformacją przy przenoszeniu
  • co kilka minut warto masę chwilę ponownie wyrobić, dzięki czemu każdy nowy lepiony przez nas szczegół będzie gładki
  • nie jest to konieczne, ale do większych modeli warto dodać odrobinę kleju do tapet w proporcjach na trzy duże kubki mąki i trzy soli jedna łyżka proszku - to wzmocni masę
  • by części modelu dobrze się trzymały, warto za każdym razem delikatnie zwilżyć je wodą - woda to najlepszy klej
I tak myślę, co jeszcze, ale może Wam nasuną się jakieś pytania? Piszcie pod notką.
Buziaki***

wtorek, 23 czerwca 2009

Poznajcie Marcela!

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni... wiosenny:)
Rozszalała się ulewa, zrobiło się ciemno, wiatr drzewa kołysał, a wszystkiego dopełniały błyskawice i efekty dźwiękowe.
Kocham burze!
Teraz kropi sobie deszczyk spokojnie, więc wyszłam z króliczkiem na balkon na spacer:)
Spacer był krótki i miał konkretny cel: sesja zdjęciowa.
Trzech dni potrzebowałam, by dotrzeć do tego momentu. W niedzielę skroiłam i zszyłam to, co można było na maszynie, wczoraj zabrakło czasu, a dziś prace ręczne. I oto on!
Przedstawiam Wam Marcela:)
Na początku był troszkę zawstydzony...
... i nieśmiało patrzył w obiektyw...
... ale potem się rozluźnił:)
Na koniec się nawet uśmiechnął!
Taki jest właśnie Marcel:)

sobota, 20 czerwca 2009

Anioły nadziei

Anioły nadziei, bo zielone. Jakoś ostatnio miłością obdarzyłam ten kolor.
Pasowałby do nich koperek z poprzedniej notki:)
Nie będę się rozpisywać, bo wracając z pracy uszczęśliwiłam się sześcioma kilogramami truskawek. Ten rok jest chyba pierwszym w moim życiu, gdy zabrakło dżemu truskawkowego i postanowiłam, że to się już nie powtórzy.
Biegnę do kuchni, bo truskaweczki mięciutkie i malutkie, a noc ciemna nadchodzi!
Buziaki***

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Wiosna, wiosna:)

To był weekend nadrabiania zaległości. Miło jest zapakowywać ukończone dziełka czując radość, a niekiedy topniejące wyrzuty sumienia:) A potem odfajkowanie z listy zamówień. Nie wszystko skończyłam, bo na niektóre rzeczy potrzeba czasu, ale jestem już blisko.
Nie zamieszczę zdjęć wszystkich tworów, bo baterie w aparacie mi się zbuntowały i zdjęcia są z wczorajszego popołudnia.
Aniołki i serduszka już nabrały kolorów
Uszyłam torebkę wiosenną
Zostało mi troszkę skrawków czerwonego materiału (nota bene z sukienki mojej Mamy), więc powstała kobieca poducha na szpilki. Znając moje zdolności do ich gubienia, kupiłam ostatnio pudełeczko szpilek z wielkimi kuleczkami, ale to nie działa. Wkrótce się okaże, czy poducha mnie uleczy:)
Skończyłam (bo nie wiem, czy ugotowałam, usmażyłam czy też udusiłam) syrop z odrostów sosny, które postały tydzień zasypane cukrem na południowym parapecie
A teraz miejsce na parapecie zajął suszący się koperek rozsiewając zapach wiosny
A propos wiosny. Mam nadzieję, że to wiosna, a nie starość lub delikatniej: klimakterium:)
Najpierw zrobiłam pranie bez proszku. Przypomniałam sobie o braku gestu wsypywania gdzieś w okolicach drugiego płukania.
A potem upiekłam ciasto drożdżowe, które zawsze mi się udaje i znika w oka mgnieniu, a tym razem nie dość, że nie urosło, to jeszcze po upieczeniu nóż nie chciał w nie wejść. Gdy skarżyłam się przez telefon, że moje drożdżowe mnie zawiodło, włączyła się żarówka: drożdżowe! Nie wsypałam drożdży...
To tyle na temat wiosny:)

czwartek, 11 czerwca 2009

Ostatnia tura podaj dalej

Wreszcie dzień wolny! Zaczęłam go od wyspania i teraz miotam się, co dalej:) Odpocząć, poogarniać, potworzyć? Pewnie wszystko po trochu. Nie odpocznę póki nie poogarniam i zdecydowanie odpocznę tworząc. A właściwie kończąc napoczęte zamówienia i zabierając się za nowe. Nie lubię mieć zaległości. Zaraz sobie wszystko rozplanuję.
Ale teraz powklejam kilka zdjęć z akcji Podaj dalej, bo wiem, że ostatnia przesyłka dotarła do Violetki. Pamiętacie biały materiał zdobyczny sprzed kilku notek (tutaj)? Dwie Wasze propozycje to woreczek na biżuterię. Uszyłam więc:) Na raty, bo igła nie przeżyła spotkania z cekinem, a przezornośc moja zawiodła i musiałam poczekać na otwarcie sklepu, by kupic nową. Oto ona:
Dla podkreślenia przeznaczenia tego tworu nakręciłam pierścionek w przewodnim kolorze Violetki:
Do kompletu f(V)ioletowy anioł
I pokusiłam się na uszycie lnianej sukieneczki gdzieś kiedyś podpatrzonej. Nie wiem, czy tamta miała jakieś przeznaczenie, czy też była po prostu ozdobą, ale ja - osóbka praktyczna - zrobiłam z niej woreczek. Na co? Nie wiem. Może na marzenia:) I tu ukłon w stronę Syna, który dzielnie z potem na czole wyciął i wykręcił (to chyba dziedziczne...) wieszaczek.
A na koniec mój współlokator o bursztynowych oczach:)
Miłego dnia Duszyczki*

niedziela, 7 czerwca 2009

Weekend na wsi, chwalę się i przetwarzam:)

Dziś będzie trochę zdjęć i to w stylu misz-masz.
Takie obrazki z niedawnej przeszłości i teraźniejszości.
Najpierw będę się chwalić, bo już mi wolno:) Takie małe usprawiedliwienie - udowodnienie, że nie próżnowałam. Prezenty z Podaj dalej dotarły do Właścicielek. Nie do wszystkich, więc dziś tylko część. Na początek kolczyki:
serduszka i wisiorek...
...i aniołki
Ten kolejny nie jest z zabawy lecz na zamówienie.
Miał być z założenia myśliwym, ale wyszedł co nieco żołniersko...
Ja też dostałam prezent - niespodziankę! Dziękuję Missy:)
Na pewno skorzystam z pomysłów i pokażę, co tam skleciłam.
Weekend spędziłam na wsi z małą bandą szesnastolatków płci męskiej. Syn wyprawiał urodziny. Było bardzo sympatycznie. Wróciłam z bolącymi nogami od spacerów, nowymi piegami na nosku i pijana świeżym powietrzem.
Oprócz zdjęć przywiozłam dziesięć kilo słodziutkich truskawek - właśnie smaży się dżemik napełniając dom niebiańskim zapachem
Przywiozłam również sosnowe odrosty. Stoją już zasypane cukrem na słonecznym kuchennym parapecie. Tej zimy przeziębienie nam nie straszne!
Ja biegam mieszać truskawki, a inni...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...