Weekend się kończy. Troszkę za szybko - ech...
Sobotę spędziłam na przeglądaniu szaf. Zbyt dużo ciuszków w nich zalega. Efekt: 2 pełne worki, zaskakująca przestrzeń i kilka ubrań, które wylądowały w komodzie - miejscu na kawałki materiałów do mojej radosnej twórczości. I jeszcze dwie sukienki z odzysku, czyli wieczorkiem sobotnim przerobione. Słońce mi niestraszne:)
A dziś niewiele zrobiłam. Uszyłam trzy etui na chusteczki (kursik TUTAJ)
Naoglądałam się broszek kwiatowych i pomyślałam, że spróbuję. Nie jest tak piękny, jak kwiaty Cwasi, ale to mój pierwszy, więc sama sobie wybaczam:)
I na koniec ciąg dalszy zamówień - ratownik WOPRu. Trochę chuderlawy, ale powiedzmy, że dopiero zaczyna swoją ratowniczą karierę:) Na pewno z czasem nabierze ciałka, choć chyba nogi nadal pozostaną krzywe...
Zdjęcie i przepis jutro - musicie spróbować!
Weekend bardzo pracowity. Gratuluję efektów! Pozdrawiam Marzanna
OdpowiedzUsuńA mnie się ów pierwszy kwiat podoba i to bardzo. ((:
OdpowiedzUsuńtroche tu nie zaglądałam, a tyle sie dzieje. sama mam zamiar od jakiegoś czasu zrobić sobie taką broszkę.
OdpowiedzUsuńdziewczyno Ty po prostu siedzisz i ciągle coś robisz! :D to bardzo inspirujące. sama mam zamiar od jakiegoś czasu zrobić sobie taką broszkę.postanowiłam, że ja tez dzisiaj nie zasnę dopóki nie skończę 5 albumów...
z niecierpliwością czekam na przepis :) ostatnio nakręciłam się na kuchenne działania. chyba zakupy nowych naczyń mnie tak rozochociły :))
Oj pracowita kobieta! Ratownik jest zabawny.Broszka delikatna. Pięknie tu, oj pięknie.
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twoje aniołki
OdpowiedzUsuń