Czas Komunii zaowocował aniołami w białych szatach. Takie same aniołki widuję przez okno idące z rodzicami za rękę i orszakiem najbliższych do kościoła.
Zabawiłam się troszkę drucikami i popełniłam pierścionek. Dlaczego pierścień Arabelli? Bo ten czeski serial z mojego dzieciństwa był cudnie nieudolny-tak, jak mój pierwszy pierścionek:)
Grunt, że już wiem, na czym polega metoda wrapingu i następny pójdzie mi lepiej. To fioletowe oczko to guziczek od mojej starej dziecięcej sukieneczki robionej przez ciocię na szydełku.
A zawijać to się nauczyłaś od Świstaka czy gdzieś inspiracje znalazłaś online? ;) Jak byłam mała to lubiłam takie druciane pierścionki robić. I zawsze ten drucik skądś miałam...
anioły jak zwykle cudne! A buźki malujesz im tak od ręki? Takie ładne...
OdpowiedzUsuńPierścionek wyszedł cudnie! Jak od mistrza-jubilera:-)))
A zawijać to się nauczyłaś od Świstaka czy gdzieś inspiracje znalazłaś online? ;) Jak byłam mała to lubiłam takie druciane pierścionki robić. I zawsze ten drucik skądś miałam...
OdpowiedzUsuńwow, fiu fiu, pierścionek powiadasz...
OdpowiedzUsuń:)
dziewczyno, kiedy ty masz na to czas???
Ale piekny piersionek! A wiesz, ze ja zawsze chcialam miec taki wielki z mega oczkiem?
OdpowiedzUsuńAnioly jak zawsze piekne...
Anioły przepiękne! Co jeden to śliczniejszy! :))
OdpowiedzUsuńPięknie ci wyszedł pierścień. Jak pisze Missy: zawijać to potrafisz.
OdpowiedzUsuńno moja droga Ty to chyba wszystko robisz pięknie :) pierścionek swietny!!! Poproszęo więcej takich!!!!!
OdpowiedzUsuń