Szczęśliwa jestem, bo wreszcie udało mi się znaleźć chwilkę na wizytę w Obi. Kupiłam wykładzinę na balkon, bo zeszłoroczna nie przetrwała mrozów. I wielką donicę na moje winorośle i bluszcz. Zaopatrzyłam się też w dwie wielkie butle bezbarwnego lakieru i kilka pędzelków. Tak się zapędziłam między półkami z donicami, roślinkami, koszami, lampkami, ramkami, farbami, zasłonkami i innymi cudami, że świat zaczął szarzeć i z balkonu nici. Może jutro uda mi się wrócić przed zmrokiem i zabawię się w ogrodniczkę:)
Znów zamówień anielskich co nieco spłynęło. Część udało mi się ulepić w weekend, część pomalować. Mam jeszcze kilka wieczorów. Dam radę!
Oto dwa zielone aniołki z dodatkami na specjalne zamówienie
Kilka w poczekalni do malowania
Praca wre jak widać :) Trzymam kciuki, żeby udało się jutro jeszcze poogrodniczyć troszkę! A swoją drogą anioły piękne...a zdjęcie z anielską poczekalnią urzekło mnie :) pozdrawiam!!! :*
OdpowiedzUsuńZazdraszczam balkonu...Ja swoj juz prezentowalam, licze bardzo na fotke Twojego, jak juz bedzie gotowy z nowymi gadzetami :)
OdpowiedzUsuńCudne sa Twoje Anioly!!!
Kolejne slicznotki. Powiedz mi jak długo je suszysz zanim pomalujesz. I jak je suszysz. Ja jak odmałpowałam od Ciebie aniołki to suszyłam w piekarniku a potem na kaloryferze ale to trwało z tydzień.
OdpowiedzUsuńPiękne anioły!!!
OdpowiedzUsuńNajfajniejsze zdjęcie to z kotem, bidactwo padło na posterunku:-)))
Monisiu:)zapraszam do zabawy na mojego bloga:)
OdpowiedzUsuńAniołki piękne jak zwykle, a kot? cudny pomocnik - to tylko mój kot paskudnie połamał mi moje 2 anioły jeszcze przed malowaniem:( jestem ogromnie niepocieszona
OdpowiedzUsuń